Poradnik cz. 3

Wtedy sięgamy po Skorowidz miejscowości Rzeczypospolitej Polskiej z oznaczeniem terytorjalnie im właściwych władz i urzędów oraz urządzeń komunikacyjnych. To prawdziwy elementarz genealoga. Bez niego ani rusz i właściwie od niego powinno się zaczynać zawsze, a internetowy atlas traktować jako uzupełnienie oraz uaktualnienie. Jest to pozycja przedwojenna i raczej trudno dostępna w oryginale. Na szczęście prawa autorskie do niej już wygasły i jest dostępna w cyfrowych bibliotekach <<<zobacz>>>. To jej przeglądania (i innych wydawnictw) będzie Ci potrzebna darmowa przeglądarka DjVu do pobrania w dziale Pliki - download. Szukamy, więc miejscowości Jelcza i znajdujemy wszystkie trzy.

Stąd dowiadujemy się, że Jelcza (pomijamy na razie Małą i Dużą) należała (i pewnie należy) do parafii Tczyca. Inne ważne miejscowości koło niej, to Miechów i Charsznica. Porównujemy to z danymi uzyskanymi z Portalu Samorządowego oraz internetowego atlasu i już na pewno wiemy, że Jelcza leży obecnie na terenie gminy Charsznica, znanej jako Kapuściana stolica Polski. Też ładnie.

O samej miejscowości możemy poczytać na stronie gminy lub powiatu. Nie można wykluczyć, że sama miejscowość też ma własną stronę, jak i jej parafia, co można sprawdzić w wyszukiwarce <<<czytaj więcej...>>> lub na stronie diecezji <<<czytaj więcej...>>>.

Lepiej jednak na początek sięgnąć do drugiej niezbędnej pozycji: Słownik geograficzny Królestwa Polskiego i innych krajów słowiańskich. Całość liczy sobie 15 tomów (ostatni w dwóch częściach), każdy po około 1000 stron. Do tego jeszcze opracowany indeks nazwisk występujących w słowniku, głównie właścicieli ziemskich poszczególnych miejscowości. Wydawany od 1880 roku (i niemal bezcenny) oraz niedawno w bardzo drogim reprincie. Na szczęście także dostępny w bibliotekach cyfrowych i po prostu w Internecie <<<czytaj więcej...>>>. Nie wykluczone, że już tutaj, czytając o danej miejscowości, natrafimy na interesujące nas nazwisko - naszego przodka.

Pora zatem ruszyć do Urzędu Stanu Cywilnego. Powinien się on znajdować w Urzędzie Gminy, ale niekoniecznie. By uniknąć rozczarowań i straty czasu zawsze najpierw dzwonimy. Numer znajdziemy na stronie gminy lub w internetowych książkach telefonicznych <<<pkt>>> lub <<<panorama>>>.

Pamiętaj, że w kontaktach z urzędem obowiązuje ta sama zasada, co w szkole: nauczyciel (urzędnik) ma zawsze rację. Na siłę nic nie wygrasz, a jedynie przegrasz z kretesem. Niech pokora będzie Ci cnotą, a słowa "proście, a będzie Wam dane" mottem. Generalnie obowiązuje zasada: im mniejsza miejscowość, tym większa życzliwość i uprzejmość. Zgodnie z nią najgorzej będzie w Warszawie. Już pierwsza telefoniczna rozmowa z USC w Charsznicy przekonuje nas, że ta zasada również i tam się sprawdza. Było miło i konkretnie. Ponieważ nie jesteśmy pewni miejsca urodzenia, to można zawczasu poprosić o sprawdzenie, czy taki akt rzeczywiście się znajduje. Zawsze zapisuj nazwisko urzędnika, z którym rozmawiasz. Nic tak nie robi wrażenia na urzędniku, jak powołanie się na innego, najlepiej wyższego stanowiskiem. Mów, czego chcesz. Naszym celem jest uzyskanie odpisu zupełnego aktu urodzenia danej osoby. Musisz podać, w jakim celu - genealogicznym. Istnieją jeszcze odpisy skrócone (tańsze), ale je raczej skreślamy. Na zupełnych podawane są dokładnie wszystkie dane wraz z przypisami.

Sprawę najlepiej i najszybciej można załatwić osobiście. Jeśli nie możemy wybrać się na tą wycieczkę, to piszemy i wysyłamy podanie.

Ponieważ USC wyda nam odpis na druku aktualnie obowiązującym, który z duchem epoki (II Rzeczpospolita, ledwie co po odzyskaniu niepodległości) niewiele ma wspólnego, to musimy zrobić wszystko, by uzyskać kserokopię oryginału aktu, wykonaną bezpośrednio z księgi. I tutaj zaczynają się schody. Polskie prawo mówi jedynie, że takie kserokopie aktów nie mają mocy prawnej, nawet poświadczone. Nie zakazuje ich wydawania, jednak nakazuje kierownikom USC dbać o stan ksiąg. Tutaj panuje przekonanie, że kserować nie wolno. Generalnie prawo nie jest tu jednoznaczne (jak to w Polsce) i panuje ogólna niechęć do wydawania kserokopii <<<szerzej>>>.

Dlatego tak ważna jest tutaj przedstawiona na wstępie strategia kontaktów z urzędem. Zawsze starajmy się załatwić to z obsługującym nas urzędnikiem. Najlepiej niech nikt nie widzi, nie słyszy. Do kierownika USC zwracamy się dopiero w ostateczności, kiedy już wszystko zawiedzie. Zawsze zabieramy ze sobą aparat cyfrowy. Jeśli kierownik oświadcza nam, że kserowanie szkodzi księdze, to wyciągamy z niego stwierdzenie, że jest to jedyna przeszkoda. Wtedy pokazujemy aparat i pytamy "a zdjęcie mogę zrobić"? Jeśli wykaże, że zrobienie zdjęcia bez lampy błyskowej wpływa negatywnie na księgę od razu zgłaszamy go na kandydata do Nagrody Nobla w dziedzinie fizyki.

Czytaj część czwartą...